Dobrze żarło i ... sami wiecie :/
Jak wcześniej pisałem ekipa MODERNDACH poprawiająca naszę więźbę w umowie miała przewidziany termin napraw 10dni. We wtorek (czyli 2 dzień) powiedzieli że dekarze mogą zaczynać od poniedziałku i będą mogli pracować równolegle. W środę o godz 17 zakomunikowali żonie, że oni to już właściwie skończyli (w 3 dni!!!) tylko ponowna impregnacja pozostała, więc dekarze mogą wejść w czwartek. SZOK!!!
Ok. Zatem w środę jeszcze dzwonię do firmy, z którą podpisaliśmy umowę na dach.
- Dzień dobry, potrzebny mi dekarz. Ot tak na jutro.
Po pół godzinie pani do mnie oddzwania i uprzejmym głosem oznajmia, że jutro (czawrtek) z rana będą. SZOK !!! po raz drugi
CZWARTEK RANO.
Pojawił się kierbud oraz kierownik z MODERNDACHu, obaj mimo pewnych nierówności stwierdzili, że więźba jest poprawiona i nadaje się do odbioru. Delikatnie kręcąc nosem przystałem na ich słowa, ponieważ faktycznie jest o niebo lepiej. Nierówności głównie są na podłodze poddasza nie na połaci, podłogę poźniej będzie trzeba zniwelować.
Ok południa pojawili się wspomniani dekarze. Niestety musiałem się zjawić w pracy, więc na placu boju została żona. Po usłyszeniu jaka to nasza więźba jest BLEe, że nie utrzyma dachówki, że sama się złoży, że na deskę czołową nie daje się OSB, że krokwy są za wąskie, że materiału nie starczy i takich "że" było duuużo. Żona nie wytrzymała. A już nerwy jej puściły kiedy panowie chcieli od razu wchodzić na więźbę mimo, że od jednego waniało "wspomagaczem budowlańca". Po kilku słowach ślubna podziękowała ekipie i skontaktowała się z właścicielem firmy, który to obiecał znaleźć nam odpowiedniejszą ekipę.
Oj ciężko będzie teraz znaleść fachowców dorastających chociażby do pięt tym z MODERNDACHU