Dzień 676 - Myślimy o ogrodzie
No właśnie...
Prace w domu nieco zwolniły,
a to oczekiwanie na wolny termin, a to przesunięta dostawa,
a na koniec to już zmęczenie człowieka dopadło, obecnie chodzę na budowę by ogrzewania dopilnować i przykręcić choćby tę jedną przysłowiową śrubkę. Aby coś było pchnięte do przodu.
Wracajac do ogrodu.
Małżonka moja własna. Zasugrowała subtelnie że synek nie ma się gdzie bawić bo wszędzie jakieś haszcze i wykwity po budowlane. No i coś trzeba było z tym zrobić.
Początek prac wyglądał tak:
Zgarnięcie liści, których były chyba miliony, tu podziękowania dla szwagra i szwagierki :)
Przeniesienie zalegających gałęzi pod ogordzenie,
Upożądkowanie żelaztwa
Usuniecie ToiToja wlasnej produkcji
I dopiero wpuszczenie ciężkiego sprzetu:
Nawet synkowi podobała się koparka i mówił, że się nie bał koparki (choć w nocy mu się przyśniła)
Obecnie wygląda trochę łyso, ale za to przestronnie:
Dla porównania fotka z zeszłego roku ( mam nadzieję, że w tym roku wyrośnie trawka, nie krzaki mutanty)