Bezmoc...
... dopadła mnie i moją żonę zaraz po telefonie wykonanym do urzędu.
Moja żonka postanowiła nadać torchę biegu postępowaniu jakie toczy się w sprawie naszego pozwolania na budowę, zadzwoniła więc do urzędu i spytała się o wniosek, który został złożony 9 marca 2012. Pani po drugiej stronie odpowiedziała, że taki wniosek leży na jej biurku ale leży Sam wniosek !!! Bez dokumentacji projektowej !!!
Niewiele myśląc, żona zadzwoniła do projektanta, który notabene składał ten wniosek (i wziął za to kasę) w odpowiedzi usłyszała, że musiał wprowadzić kilka poprawek w dokumentacji ale po niedzieli już go odda.
Dwa tygodnie żyliśmy w przeświadczeniu, że sprawa nabiera mocy urzędowej i bedziemy mogli w kwietniu ruszyć z budową. A teraz już sam nie wiem .....
AAAAaaaaaaaAAAAAAAaaaaaaaaaaAAAAAAA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Wrzeszczeć mi sie chce!!!!!
Czy u Was też takie kwiatki wychodzą?